Recenzja filmu

Do ciebie, człowieku (2007)
Roy Andersson
Jan Wikbladh
Jörgen Nohall

Kronika przypadków zwyczajnych

Nawet najbardziej zwyczajna, szara i przeciętna osoba to dziwak i kuriozum, wystarczy tylko odpowiednia perspektywa. Dostarcza jej Roy Andersson w swoim kolejnym niecodziennym obrazie. Dla
Masowe kino przyzwyczaiło nas do niezwykłych bohaterów, nawet jeśli na pozór są zupełnie przeciętni. Okazują się oni albo obdarzeni niezwykłymi umiejętnościami (głównie wpadania w tarapaty i upartego trwania przy życiu) lub też wplątują się w gargantuicznych rozmiarów afery. Tylko taki typ bohatera, zdają się twierdzić twórcy wielkich hitów, może jeszcze zainteresować widza. Czy jednak jest to rzeczywiście cała prawda? Roy Andersson w "Do ciebie, człowieku" udowadnia, że nie. Jego twórczość stoi w całkowitej opozycji do kina masowego, a mimo to jest niezwykle interesująca, intrygująca, niepokojąca, sugestywna, zabawna i nieco smutna. Bohaterami krótkich epizodów są całkowicie szarzy, przeciętni ludzie. Nic, ale to kompletnie nic ich nie wyróżnia z tłumu. Mają nudne zajęcia, pozbawione ekscytacji życia prywatne, dla zabicia czasu zajmują się swoim hobby lub popadają w jakże modną i powszechną depresję. Ucieka im winda, mokną na deszczu, zostają okradzeni, wystawieni do wiatru, stoją w korku, nie mogą spać przez głośnego sąsiada, a jak śpią, to śnią im się koszmary albo wręcz przeciwnie - sny piękniejsze niż życie. W "Do ciebie, człowieku" nie ma herosów, nie ma akcji, ba - tak naprawdę nie ma nawet fabuły. Andersson po prostu wyszedł i nakręcił to, co kamera naprawdę by zobaczyła. A jednak kiedy ogląda się kolejne przemykające po obrazie postaci, ostatnia myśl, jaka przychodzi do głowy to że są to postaci przeciętne, szare, nijakie. W filmie szwedzkiego reżysera nabierają one głębi, stają się dziwakami, postaciami wyjątkowymi, szokującymi, groteskowymi, śmiesznymi w swym absurdalnym zapamiętaniu. W ten sposób tworzy fascynującą mozaikę ze zwyczajnych przypadków, które razem składają się na obraz wyjątkowy. Bardzo ważnym elementem "Do ciebie, człowieku" są zdjęcia. Andersson wraz z operatorem Gustavem Danielssonem postawili na dalekie plany. W zasadzie nie ma tutaj zbliżeń. Człowiek pokazywany jest na tle swego naturalnego środowiska. W rzeczy samej kamera rzadko kiedy w ogóle się porusza. Po prostu stoi i obserwuje, zapisując wszystko, co dzieje się przed obiektywem. Lecz choć jest obserwatorem, nie jest elementem nieinwazyjnym. Wręcz przeciwnie, staje się częścią świata przedstawionego i jak każdy inny przedmiot rzeczywistości, bohaterowie wchodzą z nią w interakcje, polegające głównie na tym, że mówią wprost do kamery, jakby mówili do kogoś, do jakiejś bliżej nieokreślonej osoby. Te zdjęciowe zabiegi sprawiają, że "Do ciebie, człowieku" ogląda się prawie jak zapis życia prawdziwych ludzi. Interakcja zacieśnia więzy między widzem a bohaterami. Sprawia, że łatwiej jest nam odnieść wszystkie przedstawione sceny do naszego życia. Dzięki temu Andersson uczy nas, że radość i smutek to dwie strony tego samego medalu zwanego życiem. I choć jest to banał, w rzeczywistości prawda ta często jest ignorowana przez ludzi, którzy pragną szczęścia, radości i soczystych barw emocjonalnych doznań, jakich dostarcza im kino masowe. "Do ciebie, człowieku" nie jest z całą pewnością obrazem przeznaczonym dla pierwszego lepszego widza. Jednak fani specyficznego, pełnego ciepłej ironii spojrzenia na świat, jakie charakteryzuje Skandynawów, będą w pełni usatysfakcjonowani. Któż z nas nie chce choć przez chwilę być wyjątkowym? Dzięki Anderssonowi każdy ma na to szansę.
1 10
Moja ocena:
7
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones